Po ponad 4 latach od publikacji pierwszego projektu rozporządzenia unijnego w sprawie poszanowania życia prywatnego oraz ochrony danych osobowych w łączności elektronicznej (tzw. rozporządzenie ePrivacy – mające zastąpić aktualnie obowiązującą dyrektywę unijną), państwa członkowskie w lutym tego roku uzgodniły mandat negocjacyjny dla Komisji UE dotyczący dalszych prac nad projektem rozporządzenia.
Co będą regulować nowe przepisy?
Nowe unijne rozporządzenie regulować ma m.in przypadki, w których usługodawcy mogą przetwarzać dane pochodzące z łączności elektronicznej lub mieć dostęp do danych przechowywanych na urządzeniach użytkowników końcowych. Dotyczy to tak istotnych zagadnień jak funkcjonowanie „Internetu Rzeczy” (IoT), przetwarzania metadanych, czy plików cookies i innych technologii śledzących nasze poczynania w Internecie. W skrócie – projekt dotyczy ochrony naszej prywatności w kontekście danych wytwarzanych w procesie użytkowania łączności elektronicznej.
Stale pod obserwacją?…
Z jednej strony takie „śledzenie” użytkowników poprzez kontrolowanie informacji przez nich udostępnianych, jak na przykład lokalizacja, czas czy odbiorca wysyłanych komunikatów umożliwia zwalczanie przestępczości. Z drugiej jednak strony, obiektywnie stanowi naruszenie naszej prywatności jako użytkowników. Nikt bowiem nie chce aby dane o jego położeniu były na bieżąco analizowane przez osoby trzecie. To samo dotyczy wszystkich innych śledzonych danych.
Co dalej z projektem?
Dalsze decyzje dotyczące losu rozporządzenia leżą w rękach Parlamentu UE i Rady UE. Wygląda jednak na to, że w ciągu kilku miesięcy możemy liczyć na ostateczną wersję aktu. Dokument pierwotnie miał rozpocząć swoje obowiązywanie wraz z RODO, będąc jego uzupełnieniem.