Prawniczy wątek w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku
Plebiscyt na młodzieżowe słowo roku jest już wieloletnim wydarzeniem corocznie organizowanym przez wydawnictwo naukowe PWN i Uniwersytet Warszawski. W tym roku wśród nominowanych wyrazów słowotwórczych pojawił się, co zaskakujące, wątek prawniczy. Jednym z kandydatów stosowanych przez młodzież stał się neologizm „sześćdziesiona”, który oznacza donosiciela lub skarżypytę.
Słowo to pochodzi od artykułu 60 Kodeksu karnego. Zgodnie z tym przepisem sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary m.in. wówczas, gdy sprawca przestępstwa działający razem z innymi osobami ujawni organowi ścigania istotne informacje dotyczące przestępstwa i osób uczestniczących w jego popełnieniu.
Brak sympatii dla donosicieli bywa zrozumiały, zwłaszcza w grupie, której członków łączą ze sobą silne więzi emocjonalne albo zależności organizacyjne. Często jednak bywa tak, że donosiciel ponosi bardziej wymierne straty niż tylko wykluczenie z grupy. Może dojść do pogorszenia warunków zatrudnienia, a nawet utraty pracy. Bywa również, że dzięki interwencji „sześćdziesiony” opinia publiczna dowiaduje się o istotnych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu przedsiębiorstw, których działalność dotyka codziennego życia milionów osób. Niedawnym przykładem takiego donosicielstwa było wyznanie byłej pracownicy Faacebooka, Frances Haughen. Ujawniła ona informacje dotyczące zaniedbań spółki m.in. w zakresie braku przeciwdziałania podżegania do przemocy w ramach platformy czy walki z dezinformacją i teoriami spiskowymi. Zdradziła również przeprowadzone przez Facebooka badania, z których wynikał negatywny wpływ korzystania z Instagrama na zdrowie psychiczne jego nastoletnich użytkowniczek.
Sześćdziesiony a nadchodzące zmiany w prawie
Dlaczego komentarz do plebiscytu na młodzieżowe słowo roku pojawia się na stronie internetowej kancelarii radców prawnych? Ponieważ niedługo w Polsce zostanie wprowadzony obowiązek podmiotów publicznych i prywatnych do stworzenia – specjalnie dla „sześćdziesion” – odpowiednich struktur. Celem jest ułatwienie osobom zatrudnionym w tychże podmiotach informowania o działaniach niezgodnych z prawem unijnym. Ustawa ma też gwarantować ochronę informujących o naruszeniach przed ewentualnymi działaniami odwetowymi ze strony pracodawców czy kolegów z pracy. Chodzi tu o ustawę o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa Unii, której projekt niedawno został opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji. W jakimś sensie można uznać, że w Polsce zostanie utworzony system zinstytucjonalizowanego donosicielstwa.
Czy jest to zła wiadomość? Niekoniecznie. Zgodnie z projektowaną ustawą podmioty publiczne i podmioty prywatne zatrudniające co najmniej 50 osób powinny stworzyć konkretny mechanizm. W jego ramach pracownicy (bez względu na podstawę zatrudnienia) oraz w niektórych wypadkach osoby ubiegające się o pracę i te, których stosunek zatrudnienia uległ rozwiązaniu, mogą zgłosić naruszenie prawa, nie obawiając się negatywnych konsekwencji. Podmioty zatrudniające powinny chronić tożsamość sygnalisty przed jej ujawnieniem osobom nieuprawnionym, a w przypadku ujawnienia tożsamości zgłaszającego – podjąć działania chroniące przed stosowaniem wobec niego środków represyjnych.
Z jednej strony jest to dodatkowy obowiązek dla pracodawców – z drugiej –to szansa na naprawę dotychczasowej nieprawidłowości, jeszcze zanim właściwe organy dowiedzą się o naruszeniach prawa. To z kolei pozwoli uniknąć publicznoprawnych sankcji. Możliwość poinformowania kadry zarządzającej o naruszeniu może być cenna zwłaszcza w przypadku dużych organizacji, gdzie pracownicy najwyższego szczebla nie zawsze orientują się w szczegółach działalności całego przedsiębiorstwa.
Projektowana ustawa daje sygnalistom również możliwość bezpośredniego zgłaszania naruszeń organom publicznym niezależnie od tego, czy sygnalista dokonał zgłoszenia przy użyciu kanałów stworzonych przez pracodawcę, czy nie. Organem odpowiedzialnym za przyjmowanie zgłoszeń i zapewnienia ochrony sygnalistom będzie Rzecznik Praw Obywatelskich.
Projektowana ustawa reguluje również kwestię ochrony sygnalisty, który przekazał informację o naruszeniu dokonanym przez podmiot zatrudniający do wiadomości publicznej. W tej sytuacji objęcie sygnalisty ochroną przewidzianą w projekcie ustawy nie jest bezwarunkowe. Jest zależne od tego czy sygnalista dokonał zgłoszenia pracodawcy lub organom publicznym i nie dostał informacji zwrotnej o podjętych działaniach. Jeśli sygnalista nie skorzystał z kanałów informacyjnych pracodawcy ani nie zgłosił naruszenia do RPO, warunkiem udzielenia ochrony jest to, czy istnieje zagrożenie dla interesu publicznego, gdzie brak reakcji grozi powstaniem niepowetowanej szkody bądź uzasadniona obawa co do tego, że dokonanie zgłoszenia w innym trybie nie doprowadzi do przeciwdziałania naruszeniu, a tylko narazi sygnalistę na działania odwetowe.
Kiedy warto wesprzeć donosiciela?
Analiza projektowanej ustawy prowadzi do wniosku, że im lepiej dany podmiot zorganizuje swój wewnętrzny system zgłaszania naruszeń i im bezpieczniej będą się czuli pracownicy, którzy chcą zgłosić jakąś nieprawidłowość, tym mniejsze ryzyko że osoba taka zawiadomi o nieprawidłowości organ publiczny bądź – w skrajnym wypadku – ujawni informację o naruszeniu w środkach masowego przekazu.
Z perspektywy pracodawcy warto zatem zadbać, by pracownik wiedział, że może czuć się bezpiecznie, gdy mówi przełożonym, że dzieje się coś złego. Nawet jeśli grozi to nazwaniem kogoś „sześćdziesioną”. W innym przypadku skutki mogą być o wiele gorsze.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera!
Więcej na: https://premiumcopywriting.pl/